piątek, 23 sierpnia 2013

Leonetta. Rozdział 5

Przez cały wczorajszy wieczór próbowałam dodzwonić się do Leon. Niestety na darmo. Gdy tylko zjadłam śniadanie od razy pobiegłam do Studia. Pierwszą lekcje miałam z Gregorio. Weszłam do sali. Wszyscy byli już gotowi do zajęć ale Leona nawet tu nie było. Zaczęłam się martwić. Przez resztę lekcji nie mogłam się już skupić.
-Hej, Violu czy coś się stało?-zapytała Fran
-Nie mogę się dodzwonić do Leona. Martwię się po prostu o niego.-odpowiedziałam 
-Jak chcesz to mogę go z tobą poszukać-zaproponowała przyjaciółka.
Oczywiście zgodziłam się i gdy tylko skończyły się lekcje poszłyśmy do domu Leona. Na miejscu byłyśmy już po 10 minutach. Szybko zapukałam lecz nikt nie otworzył. 
-Czyżby nikogo nie było w domu?-powiedziałam do Fran
-Na to wygląda.-odpowiedziała 
Ze smutkiem odeszłam z pod domu.
-Czy szukacie państwa Verdas?-zapytała nas pewna starsza pani
-Tak. Jesteśmy przyjaciółkami Leona. Nie wie pani gdzie on jest.-odpowiedziała Francesca.
-Ohh Leona. Nie ma go w domu. Wczoraj wieczorem zabrało go pogotowie.-powiedziała staruszka.
Do moich oczu napłynęły łzy. Nie mogłam wydusić z siebie ani jednego słowa.
-Jak to? Co się stało?-zapytała przyjaciółka
-Nie wiem dokładnie. Przepraszam was dziewczynki ale muszę już iść.-odpowiedziała starsza pani i skręciła do swojego domu.
-Fran proszę nie zostawiaj mnie teraz.-powiedziałam do przyjaciółki.
-Nigdy cię nie zostawię-odpowiedziała po czym mocno mnie przytuliła.
-Pojedziesz tam ze mną-zapytałam
-No jasne, chodź-Fran złapała mnie za rękę i poszłyśmy a raczej pobiegłyśmy do szpitala.
Po drodze jak by tego było mało złamałam obcas w bucie. 
Gdy w końcu doszłyśmy na miejsce na korytarzu zauważyłam mamę Leona cała zapłakaną. 
-Dzień dobry. Co się stało?-zapytałam 
-Leon jak wczoraj wracał do domu został potrącony przez samochód. Lekarze mówią że jego stan jest poważny.-odpowiedział kobieta.
To nie może być prawda. Czemu on! 

Na dziś to tyle. Nie zapomnijcie zostawić komentarza! :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz